Będąc w świetle dostrzegasz je wszędzie. To jakbyś oślepiony został MIŁOŚCIĄ, lecz nie ślepcem Cię ono uczyni a jasnowidzącym.
/”Transformacja” – Saint Germain/.
http://www.epokaserca.pl/joomla/
Z Ducha i w Duchu Ty i każdziutki jeden, lecz cóż znaczy to, gdy żaden nie czuje, ani zrozumienia nie ma cóż znaczyć to może, więc rzeknę:
W jednym stali sobie domu, oni dwaj, jeden znał siebie trochę, drugi wcale nie miał zrozumienia siebie, lecz obaj, z jednej matki narodzili się i z ojca jednego. Pierwszy często słuchał bicia swego serca i zadawał pytanie ? jak to się dzieje, drugi, nic nie odczuwał, do głowy nie przyszło mu zadać pytania dopóki silny ból nie chwycił jego serca. I wówczas w ciężkim bólu zawołał ? dlaczego? Lecz jego dlaczego nie szukało przyczyny, a winnych i umarł, choć nigdy i tak życia nie dotykał prawdziwego.
Z jednego ojca i jednej matki byli, a jednak oczy ich inaczej świat widziały, a i serca inną pełniły służbę.
I narodził się ponownie drugi, choć nigdy przecież nie żył i od małego za serce trzymał i bólu szukał i winnych wokół wszystkiemu co życie mu niosło.
A pierwszy już daleko był, nie tylko odpowiedź znalazł dla pytania swego, lecz i wiele innych. Nie szukał winnych, lecz poszukiwaczem był wieczności i choć zaczynał dziecinnym pytaniem, nigdy nie zatrzymał się, płynął.
A drugi, życie trudne i jakby w upartości cały świat przeciw niemu i znów winnych szukał i umarł, choć nigdy nie żył.
I wieki mijały i tysiące, choć i to miarą nieprawdy jest. I ten, który kiedyś pytanie zadał już jako anioł pracował i w niewidzialnym świecie służbę pełnił. I trafił dnia pewnego na tego, który drugim był, a z ojca jednego i jednej matki.
Bracie- rzekł do niego, lecz drugi nie słyszał, jak głuchy i ślepy był.
Bracie- rzekł ponownie ten, który aniołem się stał, po cóż w starym wciąż tkwisz, zamknij świat stary, zbudzić cię przyszedłem.
I pukał do serca drugiego i wołał, i szturchnąć chciał mocnej, lecz zrozumiał, że nie zostanie wysłuchanym.
Usiadł i zatroskał się. Wówczas zjawił się starszy rangą anioł i przemówił :
Zostaw go, pozwól mu drogą iść własną, bo choćbyś gardło zdarł, człowiek nie usłyszy twego wołania, nie przyjmie pomocy dopóki ? NIE ZADA SOBIE PYTANIA -dlaczego?
W pytaniu tym, nie zarzut jednak być ma, lecz wołanie o zrozumienie istoty życia. Pozwól mu dorosnąć aniele.
I tak się stało, choć trwało to miliony lat.
I spotkali się obaj, z ojca jednego i jednej matki. I śmiali się z całej swej przeszłości, bo choć szli osobno i w czas wierząc droga dłużyła się im, spotkali się w jednym miejscu, miejscu z którego kiedyś wyszli ? w łonie wszechświata, w Źródle i śmiali się z całej ułudy czasu, miejsca, przestrzeni.
„Z MIŁOŚCI SERCA – Opowieści, przypowieści oraz mądrości Ducha”
zaczerpnięte z: http://www.epokaserca.pl/instytut/ksiazki/przypowiesci-ducha
-Czy dobrze znasz życie?- zapytała starego mistrza schorowana kobieta.
-Tak, poznałem życie i jeśli trapi cię coś- pytaj,postaram się pomóc.
Mistrz był wrażliwym na cierpienie innych człowiekiem,lecz i poważnym w swej mądrości, nie szafował nią zbytnio, wiedział, komu i co powiedzieć może, gdyż wielu, choć na oko cierpiących było, wewnątrz siebie zło nosili, pogardę i bunt. Tych nie tolerował. Jako ludzi-wypełnionych światłem-cenił, współczuł, gdyż często trudną drogę poznania brali, lecz wiedział jednocześnie, że tylko człowiek, który pokory w sobie dotknął, w stanie jest zrozumieć i uwolnić się od cierpienia. Kobieta siedziała skurczona, wiele w niej bólu było i żalu. -Dlaczego- zapytała- życie tak wiele trudu niesie? -To nie życie, lecz jego iluzja trud przynosi. Gdybyś dotknęła życia prawdziwego, dziś nie zadawałabyś takiego pytania.
– Nie wiem, o czym mówisz, czym jest jakieś inne, prawdziwsze życie?- zamyśliła się.
-Życie jest właściwe jedno, to prawdziwe, to człowiek stworzył sobie iluzję życia, uznając w swym umyśle i sercu cierpienie, ból, samotność, oddzielenie od Boga, niedobór, straty i wiele innych trudnych złudzeń i tak utkwił w nich, że nijak nie może się wyrwać.
Myśli kobieta, analizuje, zapomniała o bólu, który trawił ją.Była schorowana, samotna, jej życie było trudne. Mąż wcześnie zmarł, a ona pozostała sama z dwójką dzieci. Trudno jej było, życie im poświęciła, a one dziś daleko, zapomniały o niej.Użaliła się kobieta nad sobą już wiele lat temu i z tej żałości i świadomości utraconego życia pełnego poświęceń, popadła w chorobę. Jakże samotna się czuła, niedoceniona, opuszczona.
Mistrz, choć kobieta nie zwierzała się, dokładnie wiedział, znał jej historię, widział wszak więcej.
-To trudne, prawda?-zapytał.- Dziś sama jesteś, a życie dzieciom oddałaś. -O tak- żałość znów poczuła i serce aż zabolało- tyle niewdzięczności w moich dzieciach.
Mistrz przytulił kobietę i pozwolił jeszcze ten jeden raz na wyżalenie. Łzy lały się po policzkach, a ona szlochała.
Po chwili Mistrz powiedział: – Dość tego, zamknij już stary czas, pozwól sobie na nowe- i energicznie podniósł kobietę do góry. Zaskoczona spojrzała dziwnie na niego, usta otworzyła i nie mogła z siebie głosu wydobyć, czekała.
Mistrz rzekł: – Nie rozumiesz, wiem, więc posłuchaj i nie pozwól mi dłużej na twe łzy patrzeć, wrażliwy jestem, a tu nie ma powodu, abym wzruszać się musiał. Zdziwiona i zaskoczona kobieta słuchała z szeroko otwartymi oczami. -Jesteś piękną istotą, zeszłaś na Ziemię, aby naukę przyjąć, którą jeszcze przed narodzinami sobie przygotowałaś. Jednym z twych zadań było macierzyństwo, jeszcze innym nauka siły życiowej i radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Mąż odszedł, gdyż taki był plan i spełniłaś dobrze swe zadanie, poradziłaś sobie wspaniale, dzieci wychowałaś dobrze, wykształciłaś, ten etap masz już za sobą. Teraz przyjrzyjmy się macierzyństwu. Dałaś dużo siebie i piękne to jest, lecz zapomniałaś o jednym- dzieci nie są twoją własnością, dałaś im życie, lecz tylko ciała, ich dusze wieczne są jak i twoja, i jak twoja zadanie sobie wyznaczyły na ziemi. Dałaś im wiele, to, co matka dzieciom daje, a kiedy dorosły i poszły w świat, szczęśliwa być powinnaś a nie w trudzie samotności tkwić. Ciesz się, że radzą sobie i życie układają dobrze. To ty dałaś im podstawy, na których dziś budują swą samodzielność-brawo. Ty teraz zajmij się własnym życiem, już dawno powinnaś to zrobić, gdy dzieci wyszły z domu, a nawet i wcześniej, gdyż twoje życie to nie tylko macierzyństwo, jesteś wszak kobietą, więc i tę kwestię trzeba rozwijać, tworząc partnerstwo.
Zdziwiła się kobieta- cóż ten mistrz mówi, gdzie czas miała na życie swoje, a teraz już przecież lata ma, minęło jej ponad sześćdziesiąt lat. -Jak miałabym życie układać skoro stara jestem, zmarnowana życiem, na śmierć czekam i opiekę mych dzieci?-zapytała. – A ja powiadam ci, życie przed Tobą kobieto, wstań, wyprostuj się, oczy do słońca skieruj, a nie do ziemi, na śmierć zawsze jest czas, doczekasz się, teraz żyj. Zostaw swe dzieci w spokoju, dałaś im, co do ciebie należało, wypełniłaś obowiązek i zamiast żyć w starość poszłaś złudną, aby dzieci przywiązać i obciążyć, jak ci nie wstyd.
Zastanowiła się kobieta.
-Jak to, czyż miałabym jeszcze żyć, dla siebie żyć? A cóż to znaczy, ja właściwie nie żyłam nigdy dla siebie, najpierw rodzice, trzeba było pomagać, później mąż i dzieci, mnie tam nie było, kiedy odeszły i tak żyłam ich życiem, wciąż się zamartwiałam, czekałam aż się urządzą i mnie wezmą, nigdy nie pomyślałam nawet o sobie i swoim życiu.
-Myślałaś-odrzekł Mistrz.-Lecz w niewłaściwy sposób, bo czyż oczekiwanie, że zabiorą cię do siebie, nie jest myśleniem o sobie? Nie o takie jednak myślenie mi chodzi, życie masz tworzyć swoje, niezależne, samodzielne i szczęśliwe, a nie przywierać do tych, których w życie dopiero wypuściłaś.
-Dziwne to wszystko, co mówisz-wyznała kobieta, której do głowy nie przyszło inne rozwiązanie niż starość u boku swych dzieci.
-Nie po to dzieci chowasz pod swym sercem, dbasz o nie, uczysz życia,aby,gdy tylko opuszczą dom,za nimi iść.Pozwól im życie poznać, daj przestrzeń samodzielności, niech dorosną, uzbroją się w siłę, moc, decyzyjność. A ty, zrób ze swym życiem, co zechcesz, wyjdź za mąż, pomagaj potrzebującym, lub zaspokajaj potrzeby, których kiedyś nie mogłaś z braku czasu lub finansów. A wiek twój, grzeszysz nazywając siebie starą kobietą, jesteś w pełni sił i gdy tylko pozwolisz sobie na to możesz być jeszcze bardzo szczęśliwą kobietą.
Rozstali się, minęło kilka lat. Mistrz przechodził obok wioski, w której mieszkała kobieta, postanowił zajrzeć do jej domu i sprawdzić co u niej.
Zapukał,drzwi otworzyły się,wszedł do środka.
Zobaczył kobietę, krzątała się, sprzątała, czuć było zapach ciasta, znany dobrze Mistrzowi zapach z dzieciństwa, gdy jego matka piekła ulubiony placek śliwkowy.
-Witaj- rzekł.
Kobieta zaskoczona, gdyż nie spodziewała się gości, odwróciła się, a Mistrz stanął jak wryty.
Zobaczył radosną,szczęśliwą, tryskającą jakimś światłem kobietę, uśmiechnął się:
-Czy to ty byłaś u mnie kilka lat temu?
-Tak-odparła.-Mogłabym tak powiedzieć, lecz nie byłaby to do końca prawda, tamta kobieta odeszła, dziś jestem już innym człowiekiem. Dzięki tobie zrozumiałam swój błąd i naprawiłam go.Kocham swoje dzieci i chcę, aby były szczęśliwe i wiem teraz, ze kiedy ja będę szczęśliwa one również, nie mogę ich obciążać użalając się ciągle. Zakochałam się, wyszłam za mąż, jestem bardzo szczęśliwa. Właśnie czekam na męża, który wraca z podróży, zostań z nami, poznasz go, dużo opowiadałam mu o tobie.
-Dziękuję, czuję zapach ulubionego ciasta, chętnie zostanę, a co u twoich dzieci?
-Odkąd odnalazłam szczęście, one często nas odwiedzają, czasami podrzucają swoje pociechy, a ja jestem najszczęśliwszą kobietą, żoną, matką i babcią.
Z książki: „Z MIŁOŚCI SERCA” Elen Elijah
http://www.epokaserca.pl/joomla/
Mądrość prawdę znajduje, niewiedza wrogów szuka.
Z książki: „Z miłości serca” Elen Elijah”
http://www.epokaserca.pl/joomla/
Jednością się stać, to, niewiele znaczy, kiedy umysł w iluzji życia jest, lecz kiedy wyjdzie ze świata tego, poczuje, co JEDNOŚCIĄ BYĆ. On umysł, gdy w małości jest swego zrozumienia nijak pojąć nie może cudu zjednoczenia. Gdy więc pojąć chcesz prawdę oczywistą, odrzuć umysł, stań się kartą czystą. Tam, o Boże, cud prawdziwy się mieści, Bóg odnalazł swą jedność, w Bogu wszystko się mieści. A wówczas, jakiż spokój nastaje, nic tylko trwać w tej cudowności i żyć sobą w wieczności. To ulga prawdziwa, szczęście niezmącone, kiedy z ja tworzy się JA i człek na głowę wkłada koronę. Każdy z was jest bogiem stworzenia, zapomniał tylko swej laski przemienienia. Jak Mojżesz możesz teraz laskę swą zamienić, z trudu zapomnienia w jasność i jedność boskiego istnienia. Czy warto? Zaprawdę ten tylko się dowie, kto się odważy zrzucić swój beret i włożyć koronę.To jest początek jego jedności, odnalezienie własnej wartości, a później, no cóż, praca dalsza go czeka, aby z człowieka stworzyć CZŁOWIEKA. I praca ta do was należy- ŚWIATŁA RYCERZY.
Z książki: „Z MIŁOŚCI SERCA” Elen Elijah
http://www.epokaserca.pl/joomla/