https://www.youtube.com/watch?v=WjTIoCDe7nw
Opublikowano 3 października 2023
Mari Swaruu: Witam ponownie, mam nadzieję, że wszyscy macie się bardzo dobrze. Dziękuję, że ponownie dołączyliście do mnie. Jestem Mari Swaruu.
Jako przypomnienie, Procjon jest trzecią planetą krążącą wokół Plejadiańskiej gwiazdy Tajgeta, znanej również jako 19 Tauri, która jest układem podwójnym razem z białym karłem Sadikleja lub 19 Tauri B.
Mówiąc wprost, w jednym z moich ostatnich filmów powiedziałam, że planeta Procjon nie ma nic wspólnego z gwiazdą Procjon. Badając historię planety, znalazłam nowe dane o tym dlaczego tak się nazywa.
Planeta Procjon krążąca wokół Tajgety bierze swoją nazwę od tego jak pierwsi ludzie, którzy odkryli i zmapowali ją dawno temu, postanowili ją nazwać. Byli to odkrywcy z Procjona, którzy byli bardzo daleko od swojej gwiazdy Procjon, zwanej także Alfa Canis Minoris, i ich planety, która znajduje się w konstelacji Canis Minor, która jest mniejszym z dwóch psów myśliwskich Oriona na nocnym niebie. Zmapowali planetę, ale nie zażądali jej dla siebie, ani nie ma żadnych danych na temat mapowania żadnej innej planety krążącej wokół 19 Tauri. I to było długo zanim pierwsi Liryjscy osadnicy przybyli do Tajgety.
Kiedy jakakolwiek załoga statku kosmicznego przybywa na nową i wcześniej niezbadaną planetę, musi przestrzegać ścisłych protokołów badań aby dowiedzieć się jakie niebezpieczeństwa mogą być tam ukryte. Najpierw muszą zbadać pierwiastki i chemikalia obecne w jej atmosferze, aby zobaczyć jak odpowiednie jest oddychanie dla ludzkich Liryjczyków. Większość planet, które z pozoru nadają się do zamieszkania jest odrzucana ze względu na ich skład atmosferyczny, nawet jeśli może być odpowiednia dla złożonego życia, po prostu dlatego, że nie jest oddychające.
Po atmosferze, i chociaż jej badanie daje odkrywcom wiele ważnych wskazówek na temat tego jaki rodzaj ekologii jest obecny na planecie, muszą następnie dokładnie przestudiować jej biologię, szukając niebezpiecznych gatunków wszelkiego rodzaju, zaczynając od roślin i grzybów z ich zarodnikami, pyłkami i nasionami oraz wszelkich nowych i nieznanych gatunków, które mogą stanowić zagrożenie dla odkrywców i przyszłych osadników na tej planecie. Następnie muszą zbadać jej większe i bardziej złożone żywe organizmy, jej zwierzęta, aby zrozumieć, które mogą stanowić zagrożenie, jak i dlaczego.
Pierwsi liryjscy imigranci, którzy uciekali przed reptyliańskimi i Wysokimi Szarymi prześladowcami podczas wojen Oriona i wielkiej ekspansji, przybyli najpierw na planetę Temmer, która jest planetą nadającą się do zamieszkania najbliżej gwiazdy Tajgeta, jak wyjaśniłam w poprzednich filmach.
Temmer jest niezwykle przyjazna dla ludzkiej Liryjskiej biologii w każdy możliwy sposób, począwszy od atmosfery, która jest czysta i pełna tlenu, dobrego klimatu, a także ze względu na ekosystemy oparte na współpracy i symbiozie.
Temmer nie ma drapieżników, prawie nic nie ma trucizny, o której warto wspomnieć, a jej życie roślinne i zwierzęce jest przyjazne lub neutralne dla życia ludzkiego Liryjskiego. Temmer jest jak najbliżej koncepcji idealnej planety.
Pierwsi Liryjscy osadnicy, którzy później zaczęli nazywać siebie Tajgetanami, uznali tę planetę za niezwykle komfortową i pielęgnującą dla nich, a po chwili, dla własnego bezpieczeństwa, zaczęli badać i mapować pozostałe trzy planety układu gwiezdnego Tajgety, a następną planetą, którą zbadali, była Erra.
Z wielką radością stwierdzili, że jest to również planeta, która jest prawie idealnym miejscem do życia, a jedynym problemem są bardzo mroźne zimy. Po przestudiowaniu jej biologii dowiedzieli się, że jest bardzo podobna do tej na Temmer, symbiotyczna i przyjazna dla ludzkich Liryjczyków i nie ma nic niebezpiecznego o czym warto wspomnieć.
Jak można się było spodziewać, nowi Tajgetanie zajęli planetę dla swojej cywilizacji podczas gdy przenieśli się na planetę Procjon, trzecią krążącą wokół Tajgety. Chociaż pierwsi Tajgetanie wysłali sondy i statki aby zmapować Procjon z orbity, nie zbadali go wystarczająco dokładnie w ten sposób, ponieważ planowali wkrótce wysłać tam 50-osobową ekspedycję. I to był straszny błąd, ponieważ według zapisów historycznych, błędnie przyjęli za pewnik, że biologia Procjona będzie również symbiotyczna i przyjazna, tak jak na pozostałych dwóch poprzednich planetach, Temmer i Erra. W końcu, dlaczego Procjon miałby być inny, jako że są w tym samym układzie gwiezdnym?
50 tajgetańskich odkrywców, mężczyzn i kobiet, przybyło na Procjon dwoma małymi statkami kosmicznymi, podobnymi do używanej dziś klasy myśliwców, choć o wiele bardziej prymitywnymi. I ustawili swoją bazę na spokojnej plaży w pobliżu równika planety. Ich obóz składał się ze składanych, gotowych konstrukcji, które można łączyć ze sobą na wiele sposobów, tworząc większe, a także można je powiększać w każdym kierunku, ponieważ można dodawać więcej w sposób modułowy, podobnie jak zabawka Lego.
Chociaż zauważyli silną grawitację, nowi odkrywcy nie widzieli tego tak dużego problemu, więc pierwsze dni były ciche i spokojne, pełne nadziei i oczekiwań co do kolonizacji planety.
Wkrótce zaczęły pojawiać się problemy podczas gdy członkowie załogi zostali użądleni przez owady i duże agresywne trujące osy, które pochłonęły pierwsze dwa życia odkrywców po tym jak zostali masowo użądleni podczas jednej z ich wypraw w głąb planety i nie mogli wystarczająco szybko wrócić do bazy.
Wygląda na to, że pierwsi odkrywcy zbyt późno zauważyli, że chociaż większość biologii Procjona jest również symbiotyczna, wiele innych form życia jest pasożytniczych, a nawet mięsożernych, a zatem bardzo niebezpiecznych.
Chociaż zostali ostrzeżeni przed niebezpiecznymi gatunkami Procjona tym niefortunnym incydentem, kontynuowali eksplorację planety i wielu jej obszarów, głównie pieszo, ponieważ uwielbiali biwakować i wędrować.
Podczas gdy tygodnie zamieniały się w miesiące, zaczęli zauważać, że lato na Procjonie było niezwykle gorące i wilgotne, padało każdego dnia, pozostawiając obóz zalany i pełen błota, co również spowodowało, że ilość wysysających krew owadów eksplodowała w ilościach, których nigdy wcześniej nie widzieli, do tego stopnia, że prawie niemożliwe było wyjście na zewnątrz bez sprzętu ochronnego, co sprawiło, że zwiedzanie było bardzo niewygodne z powodu gorących miejsc.
Kiedy pogoda się poprawiła i znów zrobiło się chłodniej, kontynuowali eksploracje pieszo, podczas których pewnego dnia natknęli się na stado krowopodobnych stworzeń, które zostały zjedzone przez duże drapieżniki w makabryczny sposób jakiego nigdy wcześniej nie widzieli. Chociaż odkrycie tego było dla nich bardzo niepokojące, przypisali atak dużym kotom, w zasadzie panterom, które już wykryli, że zamieszkiwały planetę. I chociaż nie zauważyli, że taki atak, dziesiątkowanie populacji krowich istot w jednym dużym uderzeniu jest nietypowe dla zachowań dużego dzikiego kota.
Pewnej niefortunnej nocy, gdy wszyscy 48 osadników spali w swojej modułowej bazie, zaczęli słyszeć dziwne ruchy na zewnątrz, w tym pukanie, jakby ktoś chciał włamać się przez ich metalowe drzwi. Czterech ochotników, wszyscy mężczyźni, postanowiło wyjść na zewnątrz aby zobaczyć co się dzieje, wszyscy ciężko uzbrojeni, podczas gdy reflektory oświetlały noc wokół obozu. Kiedy wyszli, nawet nie zamknęli drzwi swoich modułowych budynków zanim zostali zaatakowani przez okrutne hordy dużych mięsożernych stworzeń, których nigdy wcześniej nie widzieli; były im zupełnie nieznane.
Straszne stworzenia były wielkości chudego niedźwiedzia, ale z dużymi ogonami i dużymi, krótkimi paszczami krokodyla pełnymi ostrych zębów i poruszały się niezwykle szybko na wszystkich czterech nogach. Następnie weszły do budynku modułowego, atakując i pożerając nieprzygotowanych Tajgetan, którzy zostali całkowicie zaskoczeni, i większość nie miała szans.
Pięciu mężczyznom i dwóm kobietom udało się zabarykadować w jednej z komór magazynowych za kuchniami, gdzie tej nocy przetrwali nieznany okres, tylko po to by zostać zjedzonymi, a zabarykadowane drzwi zawaliły się pod wpływem siły stworzeń, ponieważ nie zostały zaprojektowane do tak ekstremalnej sytuacji.
Na zewnątrz, trzech mężczyzn, którzy początkowo wyszli aby zobaczyć co się dzieje, nadal przeżyło, głównie dlatego, że byli na pełnym biegu i ciężko uzbrojeni w karabiny kinetyczne i plazmowe, za pomocą których udało im się zabić kilka stworzeń, ale były niewystarczające aby powstrzymać straszny atak, ponieważ zostały szybko obezwładnione przez stworzenia.
Ci pozostali trzej mężczyźni wbiegli nocą do dżungli, strzelając do stworzeń, które ich ścigały. Udało im się stanąć za zwalonym pniem drzewa, wciąż próbując dostać się do dwóch zaparkowanych statków kosmicznych w pobliżu zaatakowanych budynków modułowych, strzelając nocą przez dżunglę. Ale stworzeń było zbyt wiele, więc nie mogli zbliżyć się do statków kosmicznych, które wtedy nie były wystarczająco zaawansowane aby same ruszyć im na ratunek.
Gdy stworzenia otoczyły trzech mężczyzn, którzy walczyli o życie, udało im się uciec na klif, na który udało im się wspiąć wystarczająco wysoko aby stoczyć tam ostatni bój, wzywając pomoc za pośrednictwem komunikatorów.
Mężczyźni zostali uwięzieni na szczycie płaskiej przestrzeni na klifie, w niewielkiej odległości od powierzchni dżungli, otoczeni hordami agresywnych stworzeń, których nigdy wcześniej nie widzieli, skacząc na siebie nawzajem i wspinając się po klifie, aby dostać się do ludzi, którzy do tego czasu nie mieli już amunicji, w tym do karabinów plazmowych, ponieważ ich ogniwa energetyczne były wyczerpane. Musieli więc bronić się tylko ostatnią bronią, nożami i mieczami, które wielkością i kształtem przypominały japońskie katany, gdzie trwali kilka godzin do świtu, kiedy statek kosmiczny klasy myśliwskiej wysłany z Erry w końcu przybył im na ratunek.
Statek wystrzelił kilka strzałów w stronę stworzeń znajdujących się poniżej, które z trudem uciekły gdy krążył by zabrać trzech ocalałych. Przednia rampa statku otworzyła się i mężczyźni wskoczyli na statek, który później okrążył kompleks budynków, nie znajdując żadnych śladów życia Tajgetan.
Później, tego samego Procjońskiego dnia, przybyły inne statki z ciężko uzbrojonymi Tajgetanami, którzy mieli straszne zadanie zidentyfikowania tego co zostało z ciał i zbadania co właśnie się wydarzyło. Czterdzieści pięć osób, mężczyzn i kobiet, zginęło tam tej strasznej nocy; tylko trzech przeżyło dzięki swoim umiejętnościom i dlatego, że byli ciężko uzbrojeni.
Wiele rzeczy sumowało się aby przyspieszyć tak straszny incydent. Przede wszystkim, koloniści przyjęli za pewnik, że biologia Procjona jest równie przyjazna jak ta na Temmer i Errze. To był straszny błąd. Nie rozumieli tam wszystkich stworzeń, tak jak powinno być przed założeniem tam tak kruchego stałego obozu.
Dziś wiadomo, że atak został przeprowadzony lub wykonany przez hordę drapieżników alfa z planety, znanych dziś jako Gunahabuls. Można je znaleźć działające samodzielnie lub w dużych ilościach, podobnie jak stado wilków. Chowają się pod ziemią w ciągu dnia w jaskiniach i szczelinach w Procjońskich górach, a nocą wychodzą na polowanie.
Mają okropną tendencję do dziesiątkowania swoich ofiar prawie do wyginięcia, i prawdopodobnie tak było tej nocy, ponieważ osadnicy byli prawdopodobnie jedynym pożywieniem jakie miały w pobliżu, i na pewno były bardzo głodne. Tajgetańscy osadnicy badali ten obszar niedbale i hałaśliwie, pozostawiając wyraźny ślad ich obecności tam, ułatwiając im podążanie do bazy.
Nadal stanowią problem lub zagrożenie dla populacji Tajgetan na Procjonnie do dziś, chociaż są teraz zawarte w niektórych obszarach planety, których nie można zbadać. Te stworzenia nie są rodzime dla Procjona, ponieważ dziś wiadomo, że zamieszkują również kilka planet z ogólnego obszaru Oriona.
Ktoś, prawdopodobnie reptylianie, już dawno zasiali je na Procjonie, ale ich motywacja jest wciąż nieznana. Są niezwykle silne i sprężyste, są w stanie wytrzymać kilka strzałów, zanim zostaną zabite.
W tamtych czasach, wczesne karabiny plazmowe miały ogniwo energetyczne, które chociaż było bardzo wydajne jak na swoje rozmiary, miało ograniczoną moc. Współczesne karabiny plazmowe Tajgetan mają mały reaktor punktu zerowego jako źródło zasilania, co daje im prawie nieograniczoną zdolność ognia bez konieczności przeładowywania, z maksymalną szybkostrzelnością bliską 180 strzałów na minutę. Są one ograniczone jedynie oporem i czasem trwania samego fizycznej broni, która ostatecznie ulegnie zużyciu, ale po wielu latach użytkowania i niezliczonych strzałach.
Ten smutny incydent jest teraz podręcznikowym przykładem błędów kolonizacyjnych i jest nauczany personelowi wojskowemu i przyszłym odkrywcom w szkołach Tajgetan.
Mam nadzieję, że podobał wam się mój film. Dziękuję za zasubskrybowanie się po więcej i pozostawienie polubienia. Bardzo to doceniam i mam nadzieję, że zobaczymy się następnym razem, moi przyjaciele.
Z wielką miłością.
Mari Swaruu.